Fatalnie się czułam od wczoraj, ale w końcu wsparta nurofenem, pozbierałam się i pojechałam wieczorem do sklepu.
Generalnie to cel miałam jeden - kupić truskawki, banany i jogurt. Ale jak to wiadomo z celami bywa różnie, życie je brutalnie weryfikuje. Wróciłam z kefirem, bananami, żelkami w kształcie koszulek piłkarzy ( chyba lekka przesada, ale są dobre to na ich plus ) A przepraszam zapomniałam, chyba pierwszy raz w życiu ( należy to odnotować ) kupiłam sobie sama piwo, pierwsze lepsze z półki - trafiło na Calrsberga ( podejrzewam, że ten Carlsberg w ogóle nie był pierwszym na półce, ale jego reklamy świat piwa mi zaślepiają i ograniczają do tego jedynego). Ten zakup jednak akurat utwierdził mnie w przekonaniu, że nadal nie lubię piwa.
Gorsze jest to, że mam lodówkę pustą. Lecz nie o tym w cale chciałam pisać.
Snułam się po tym sklepie próbując skupić umysł na tyle, żeby wysupłać z niego jakąś najprostszą listę pozwalającą mi zapełnić lodówkę. No w końcu jutro mogę nie mieć ochoty na te truskawki, z resztą tak ich nie było. Nabierałam coraz większego dystansu do mojej wycieczki widząc jej bezsens. Poddana udałam się w kierunku kas, kolejki niemiłosierne. Stoję i widzę zadziwiający obrazek. W zasięgu mego wzroku stoi sobie Pani w kwiecie wieku, więc raczej obstawiam rozsądna, wyedukowana. Obok niej na stojaczku ulotki. Owa Pani wzięła jedną do ręki, ale tak niefortunnie się zdarzyło, że skleiła się z nią druga. Ta druga właśnie upadła na podłogę. Pani ostentacyjnie zerknęła na tą leżącą na podłodze. No podniesie pomyślałam. No i się zdziwiłam. Nie podniosła.
Dlaczego ? To pytanie tak bardzo wryło się w mój umęczony 3-dniowym bólem mózg, że ciągle je słyszę.
Hmm, w sumie może to pytanie jest tak bezsensowne jak to co kupiłam? Na matkę rodzicielkę to się raczej nie nadaję.
A Kazik to jednak jest świetny. Trzeba mu przyznać. Kora też.
Fot. Szymon Brzóska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz