Uwielbiam multikolorowe stylizacje, tryskające energią. Takie, które sprawiają, że każda cząstka mnie jest w radosnym rozproszeniu. Sprawiają, że życie nabiera barw, pomagają przejść przez gąszcz trudnych spraw lekką stopą. Ale czasami potrzebuję ukojenia zmysłów, uspokojenia ducha. Potrzebuję impulsu, który pozbiera w całość moje rozproszone jestestwo, potrzebuję okiełznania, potrzebuję ukojenia. Ukojenia, które pozwoli zebrać mi, skupić na nowo energię z każdej mojej cząstki w jeden strumień świadomości. Takie ukojenie znalazłam w kolekcji SS 2011 Bottega Veneta.
Bottega Veneta SS 2011 |
Klasyczne kroje, pozwalają skupiać się na myślach - na wnętrzu a nie na tym co ulotne. Wyrafinowane, wręcz zimne stylizacje, bez zbędnych akcesoriów. Płynne połączenia wzornictwa powodują, iż sylwetka staje się powabniejsza a przez to lżejsza,tak jakby uduchowiona - a tego teraz mi trzeba.
Bottega Veneta SS 2011 |
Uff, już mi lżej ... Szalejący za oknem wiatr rozwiewa opadające lekko do stóp zwoje materiału, taki ich somnabuliczny taniec. Współczesna Marzanna dająca wytchnienie w natłoku skumulowanych myśli i pragnień, oczyszczenie potrzebne aby móc iść dalej. Czasami warto założyć coś innego, w tym przypadku w swej lekkości i niebycie oderwane od rzeczywistości ale mega konstruktywne i pomagające skupić się na tym co realne i niezbędne. To taka moja wariacja na temat kolekcji Bottega Veneta, moja koleżanka twierdzi, że w każdej sprawie i dopatrujemy się tego co właśnie nam jest potrzebna i pod tym kontem to interpretujemy, chyba coś w tym jest .... :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz